czwartek, 22 sierpnia 2013

Rozdział pierwszy.

12.04
Całe życie ze mnie wypłynęło, zacząłem poszukiwania pracy od razu. Niestety, jak na złość zero ogłoszeń co raczej się tu nie zdarza, wiecznie szukają pracowników. To już trzeba mieć mojego pecha. Przez oko mignęła mi ulotka na słupie, że poszukują pracownika w kwiaciarni. Zdając sobie sprawę, że to i tak nie dla mnie ominąłem go. Nic, kompletnie chociaż jedną dziwną rzeczą było, to że wszędzie widziałem tą głupią informację o pracy w kwiaciarni.
- AŁ! - krzyknąłem jak jakąś kartkę przywiało prosto na moją twarz, lekko rozcinając policzek. Schyliłem się po nią i co tam..
"Pilnie potrzebujemy pracownika w kwiaciarni! Więcej informacji na; www.kochajkwiaty.pl albo pod nr 585868865"
- Cholera jasna!! - wykrzyczałem zwracając na siebie uwagę przechodniów.

- Kochanie, masz wszystko?
- Tak. Wszystko jest na swoim miejscu. Widzimy się za dwa tygodnie mamo. - przytuliłam ją i ruszyłam w kierunku samolotu. Jeszcze na chwilę odwróciłam się i kiwnęłam do niej następnie przyłożyłam palce do kącików ust unosząc je do góry w geście pocieszającym widząc łzy w oczach matki.
Usiadłam na miejscu 28 i ruszyłam do mojego rodzinnego państwa, ukochanego państwa - Korei.

 Wściekły na siebie usiadłem na ławce w parku obok pewnej młodej pani. Była Azjatką, płaczącą Azjatką. Nie tracąc czasu musiałem się dowiedzieć co jest nie tak. Jestem z natury człowiekiem ciekawym wszystkiego.
- Czy coś się stało? - zapytałem dotykając jej ramię. Odskoczyła przestraszona, jej oczy zwróciły na mnie swoją uwagę.
- Niie. Pójdę już, do widzenia. - poszła, trudno.
Wróciłem do domu, w którym była moja mama z jakimś panem. MOJA MAMA ROMANSUJE CZY CO?
- Mamo! Kto to jest? - mój ton głosu przybrał bardzo stanowczą barwę. Słysząc mój głos uniosła głowę do góry i uśmiechnęła się bardzo przyjaźnie przez co zmiękłem i nawet uśmiechnąłem się do dwójki. Mężczyzna wstał i wyciągnął rękę w moją stronę. Nie chcąc być niegrzeczny podałem mu swoją.
- Witaj Louis, jestem Kim Tae Joo ale dla przyjaciół po prostu Shin. - "TEN Z TEGO WIELKIEGO CENTRUM OGRODNICZEGO!??? Co on tu do cholery robił!?"
- Louis, miło mi poznać. Ale jakich okolicznościach pan się tu znalazł?
- Lou! Grzeczniej byś się odzywał! - uniosła się Jolie (mama Louisa) kontynuując - Pan Shin przyszedł tu w sprawie pracy, ponieważ wysłałam ogłoszenie, żeby mnie zatrudnił gdzieś u siebie. Wiesz, że jestem po paru kursach. - powiedziała jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. Machnąłem ręką i uśmiechnąłem się.
- Myślisz że pamiętam to wszystko? - zaśmiałem się, gdy nagle Shin zaczął gadać.
- Twoją mamę przyjmę do hurtowni i zapłacę za miesiąc 6,800 złotych. Ale potrzebuje jedną osobę na zaledwie dwa tygodnie do kwiaciarni i chciałem spytać czy może byś chciał? Tyle samo dostaniesz co Twoja mama. To pilne, a twój uśmiech może zdziałać cuda. - zaśmiał się, a ja myślałem, że zemdleję. KWIACIARNIA.
***
Pan Shin dał się przespać podjętą decyzją czyli zgodą na wszelkie jego warunki. Jedną rzeczą, którą mnie zdziwiło było to, to że chce mnie przyjąć bez żadnych kursów, umiejętności ani wiedzy na ten temat. Mężczyzna wyjaśnił nam dlaczego chce mnie tylko na dwa tygodnie. Ponieważ jego córka, obecnie znajduję się w Korei, a jego żona w kwiaciarni sobie sama kiepsko radzi. Mam wrażenie, że to wszystko to jakieś przeznaczenie, jeszcze mam ranę od ulotki z informacją o pracy w tej samej kwiaciarni! Z jeden strony to może dobrze bo to nie jest mały zarobek jak na siedemnastolatka. Tyle, że to wciąż za mało na pomoc mamie. Będzie trzeba jakoś dorobić, roznosić ulotki albo coś... Pomogę jej, obiecałem.


Kim Tae Joo - Zwany Shin, ma 37 lat i jest założycielem i obecnym posiadaczem największego centrum ogrodniczego w Europie. Pochodzi z Korei. Ma córkę "Ivy" i żonę "Jenny".
Litery: 3568
Wyrazy: 565
Rozdziały raczej dłuższe nie będą, może troszkę do 700 wyrazów. Wy widzicie rozdziały, że to niby mało ale tak naprawdę blog jest rozciągnięty i napisy też, więc to tak wygląda :) Soyeon xx.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję! <3 Soyeon xx.