14.04
Obudziłem się jakoś koło szóstej. Rozejrzałem się po sali, jakże to ponurej sali. Białe ściany, sufit.. A nawet biała wykładzina podłogowa. Koło łóżka mała szafeczka, na której stały kwiaty w karteczką. Próbowałem do nich dosięgnąć i niestety.. W tym momencie z hukiem musiała wpaść pielęniarka wydzierając się, że dziś wychodzę na skutek czego z przerażenia przekulałem się na ziemie.
- Auuuć?
- Jezu, chłopcze! - odbiegła do mnie i mi podała rękę, żebym wstał. - Co ty wyprawiasz? Przecież masz ranną głowę! - krzyczała na mnie. - Skoro już taki zdrowy to w tej chwili masz się pakować i dzwonić bo mamę, bez niej wypisu nie dostaniesz. - przeginała, moja cierpliwość się skończyła. Jakim prawem ona może się tak do mnie odzywać, równie rozwścieczony co ona odpowiedziałem.
- Gdyby nie pani i pani wrzaski, bym sobie sięgnął tą cholerną karteczkę spokojnie. Zresztą tak, na pewno chciało mi się spać.. Ooo no wie pani tak mi się tu nudzi, że lubię spadać z łóżka. - powiedziałem z sarkazmem w głosie i spojrzałem na nią gniewnie. I podeszłem do szafki pakując swoje rzeczy. Tylko skąd tyle ich tu.. Przecież ja tu byłem od właściwie od wieczora. No ale spakowałem je i poszedłem do szpitalnej łazienki przebrać się z piżamy, następnie oddając ją, gdyż to nie była piżama szpitalna. Będąc już w "świetlicy" spakowany i gotowy do wyjścia zadzwoniłem po mamę.
- Cześć synku! Jak się czuj.. - zacięła się, po czym znów kontynuowała - jestem na ciebie zła, ponieważ ja do ciebie wczoraj coś mówiłam, a Ty bezszczelnie.. Phi! Zasnąłeś. - kolejna kobieta dziś na mnie się wydzierała, czy ich dzisiaj coś powaliło?
- Po prostu przyjedź po mnie, wychodzę już. - powiedziałem oschle i rozłączyłem się lekko uderzając telefonem o stół. Jak one mogą być nie miłe, to czemu ja nie mogę. W sumie odkąd dowiedziałem się o chorobie mamy zauważyłem, że stałem się bardzo nerwowy. Ale to chyba ze zmartwienia, troski.. Tak to dziwnie brzmi "nerwowość z troski"..
***
- Louis też i się wydaje że moglibyśmy odmalować trochę mieszkanie.. Ponuro i nudno się tu zrobiło. Preferuję, jakieś żywsze kolor. - powiedziała Jolie, gdy już byliśmy w domu i sączyliśmy gorącą herbatę przed telewizorem.
- Nie szkoda i pieniędzy na to? Musimy uzbierać na leczenie. A właśnie, jak i się pracuje w hurtowni mamo? W hurtowni musi być ci ciężko.. - szepnąłem na co ona mnie klepnęła w ramie w pocieszającym geście.
- Może i jestem chora ale żyję i mam siłę. W pracy jest super, poznałam pare ciekawych osób. Nie jest aż tak dużo pracy ale nudno też nie jest.
- Cieszę się mamo, proszę dbaj o siebie.. Nie chcę stracić kolejnej osoby. - delikatnie przysunąłem się do niej i przytuliłem gładząc jej plecy ręką. - przepraszam za to jak się zachowałem w szpitalu, jak rozmawialiśmy przez telefon, nie chciałem być nie miły po prostu zdenerwowała mnie pielęgniarka i.. no wiesz mamo.
- Lou jest ok - zaśmiała się delikatnie, wstając i wyciągając odkurzacz. W był domu straszny bałagan, na panelach było dużo piasku, a na meblach dużo kurzu. Wstałem nie mając co robić i włączyłem laptopa przeglądając jakieś obrazki na weheartit, to tak bardzo dziewczęce. Jestem tak bardzo dziewczęcy. Siedząc tak mijały godziny, w końcu wybiła 23.00, a mój telefon wibrować. Uruchomiłem ekran. - czego ona chce.. - mruknąłem i odtworzyłem sms'a od żony mojego szefa.
" Witaj Louis, przepraszam, że pisze o tak późnej porze lecz potrzebuję Twojej pomocy. Moja córka przyjeżdża z Korei i nie mogę jej odebrać. Czy mógłbyś pojechać po nią jutro o 8 na lotnisko? Zapłacę Ci ile chcesz byle zgódź się. " - patrzałem na tego sms'a jak na jakieś gówno. Czy jej córka ma 5 lat żeby ktoś musiał po nią przyjeżdżać? Zapłaci mi. Niech zapłaci. Odpisałem jej.
" Nie ukrywam iż nie bardzo mam jak po nią pojechać ale jeżeli jest taka potrzeba, no to czemu nie."
Litery: 3800
Wyrazy: 634
Przepraszam, nie było rozdziałów i raczej nie będzie.. Będą ale co jakiś czas. Szkoła, treningi, szkoła treningi. Nie daję rady. Nie będę kłamać że będę wstawiać regularnie bo wiem że tak teraz nie będzie.
cudny :]
OdpowiedzUsuń