sobota, 23 listopada 2013

Rozdział piąty.

Ivy
Wycieczka nie trwa nawet tydzień, a mi już jest tęskno. Spotkałam się ze znajomymi, odwiedziłam rodzinę ale co dalej? Mam chodzić przez cały tydzień na zakupy? W Irlandii są te same sklepy.
Wzięłam swoją torbę podróżną i wyciągając z hotelowych szafek ciuchy chowałam je do niej. Na koniec oczywiście nie mogłam jej dopiąć. Usiadłam na niej i próbowałam. Udało się ale ze strachu że pęknie owinęłam to jeszcze sznurkiem. Zostawiłam torbę przy stoliku i wyszłam zjeść kolację. Zamknęłam za sobą drzwi od apartamentu i po krętych schodach zeszłam do stołówki. Dzisiaj na kolację było spaghetti z sosem bolońskim. Usiadałam przy nowoczesnym stoliku czekając na posiłek. Tutaj sygnalizacją o chęć zjedzenia czegoś jest po prostu klapnięcie przy stoliku. Kelnerka ubrana w tradycyjny strój koreański podała mi jedzenie po czym bez zastanowienia zaczęłam konsumować.
Po zjedzeniu..
- O jezu jak się najadłam.. - wymruczałam łapiąc się za brzuch. Wstałam z krzesła z zamiarem powrotu i pojechania na lotnisko. Niestety, piłka (?) na podłodze popsuła moje plany. Wyłożyłam się jak długa, czując silny i bolący uścisk w kostce. Od razu podleciał do mnie jakiś kelner.
- Czy wszystko w porządku? Jest pani ranna? Może pani wstać? - zalał mnie pytaniami tak zdenerwowany jakby miał zaraz odbierać poród.
- Boli mnie kostka. - jęknęłam łapiąc się za bolące miejsce. Mężczyzna pomógł mi wstać i złapał pod rękę gdyż nie mogłam iść. Zaprowadził mnie aż pod jeden najbliższy seulski szpital.

- Złamana - powiedział siwy lekarz w białym kitlu lekarskim. Uniosłam głowę na jego twarz i zesmutniałam.
- A czy będę mogła jechać normalnie samolotem?
- Wydaje mi się, że problemu nie będzie ale niech przyjdzie ktoś po ciebie jak już będziesz w..
- Irlandii.
- Jak już będziesz w Irlandii. - poprawił się i uśmiechnął się do mnie. Łapiąc mnie za rękę i delikatnie smyrając mnie po zewnętrznej stronie. Szybko ją zabrałam zaniepokojona. Na szczęście pojawiła się pielęgniarka z gipsem jeszcze w płynnej postaci, wacikami, bandażami.
- Dzień dobry. - ukłoniłam się przy okazji poprawiłam się na siedzeniu.
- Proszę ściągnąć spodnie, albo podwinąć do samej góry. - jak dobrze że miałam dresy..

Po wyjściu ze szpitala złapałam pierwszą lepszą taksówkę żeby dojechać do hotelu po bagaż i na lotnisko. W hotelu zabrałam wszystko co musiałam wymeldowałam się i pożegnałam ze znajomymi, których tu poznałam. Gdy byliśmy już na lotnisku zadzwoniłam do mamy, oczywiście włączyła się poczta.
- Cześć mamo, stał się mały wypadek i nie mogę sama dojechać z lotniska do domu, przyjedź po mnie! Ach! Bo Ty nie wiesz, ja wracam już do domu, nudno tu. Śpij dobrze. I nie zawiedź mnie.

Wyrazy: 424
Litery: 2660
Rozdział baaardzo krótki, natomiast jak i również nudny.. Ale niestety nie mogłam tego pominąć, wolałam całą nude napisać w jednym krótkim, a następny już zacząć lepiej :) proszę o komentowanie wpisów i wchodzenie na bloga. To mi daje znaki kto czyta :)

5 komentarzy:

Dziękuję! <3 Soyeon xx.